Polska dziś ma najwyższy udział węgla w miksie energetycznym w całej Unii Europejskiej przy jednoczesnym zabezpieczeniu dostaw gazu. Jakie to rodzi konsekwencje dla naszego bezpieczeństwa energetycznego? Czy atom to realna perspektywa na najbliższą dekadę? Jak magazyny energii i aktywni konsumenci mogą zmienić krajowy system elektroenergetyczny? Na te pytania odpowiada Jakub Wiech – ekspert i komentator sektora energetycznego.
Pytanie: W ostatnich latach energetyka przestała być tylko tematem branżowym – dziś to kluczowy element dyskusji o bezpieczeństwie i niezależności państwa. Jakie konkretne działania powinny wzmacniać odporność Polski na szoki energetyczne?
Odpowiedź: Polska znajduje się w dosyć nieoczywistej sytuacji. Z jednej strony: zrobiliśmy jako kraj bardzo dużo, żeby zabezpieczyć się przed zagrożeniami, które spadły na Europę i świat w 2022 roku. Chodzi oczywiście o przerwanie łańcuchów dostaw energii z Rosji – przewidzieliśmy taką możliwość i dlatego zbudowaliśmy Terminal LNG w Świnoujściu, gazociąg Baltic Pipe, a także sieć interkonektorów biegnących np. na Litwę czy Słowację. Ta cała infrastruktura, pozwalająca na import ok. 18 mld metrów sześciennych gazu, stworzyła ogromną poduszkę bezpieczeństwa przed rosyjskim szantażem energetycznym. Jednakże z drugiej strony, Polska – ze względu na systemowy brak transformacji – ugrzęzła w przestarzałym modelu elektroenergetycznym.
Właśnie z tego powodu polska energetyka jest najbardziej dociążona systemem handlu emisjami, a polskie społeczeństwo ponosi ogromne systemowe koszty tych zaniedbań – nie tylko finansowe, ale też np. zdrowotne. Co z tym zrobić? Cóż, trzeba dalej trzymać gardę w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, ale zrozumieć, że w jego obręb wchodzi także transformacja energetyczna w kierunku bezemisyjności. Zwłaszcza, że oznacza ona także odejście od importów surowców, których nie mamy – nie tylko gazu, ale także węgla, którego przecież ściągnęliśmy w 2023 r. ok. 17 mln ton.
Pytanie: Jesteś jednym z najgłośniejszych orędowników energetyki jądrowej w Polsce. Jak oceniasz szanse na realizację projektów atomowych – zarówno dużych elektrowni, jak i SMR-ów – w perspektywie najbliższej dekady?
Odpowiedź: Mam głęboką nadzieję, że za 10 lat będziemy przeprowadzać już testy rozruchowe w pierwszym bloku elektrowni jądrowej w Choczewie. Taki harmonogram prac nad atomem jest możliwy, ale zdaję sobie sprawę, że wymaga pewnej mobilizacji, zwłaszcza po stronie państwa.
Niestety, już teraz „duży” polski atom ma ok. 30 miesięcy opóźnienia i zdarzają mu się dziwne przypadki, jak np. wygaśnięcie umowy projektowej i brak kontraktu pomostowego między inwestorem i wykonawcą. Niemniej, trzymam kciuki za to, żeby najbliższa dekada upłynęła pod znakiem systematycznej realizacji tego przedsięwzięcia. Jeśli zaś chodzi o małe modułowe reaktory jądrowe, czyli SMR-y, to wiele odpowiedzi na stawiane w ich kontekście pytania poznamy po rozwoju projektu BWRX-300 w Kanadzie. Ostatnio kanadyjski dozór jądrowy zezwolił na budowę tego reaktora, co jest przełomem dla technologii SMR. Zobaczymy zatem wkrótce, na ile realne są nadzieje dotyczące tych jednostek – przede wszystkim chodzi tu o krótki czas budowy oraz niski koszt energii.
Pytanie: Gdybyś miał dziś wskazać trzy filary polskiej energetyki przyszłości, które pozwolą na równowagę między niezależnością, emisjami i stabilnością dostaw – co by to było?
Odpowiedź: W tym zakresie naprawdę nie trzeba wymyślać koła na nowo. Dokładnie wiemy, jakie to mają być filary i są to odpowiednio: nowe, bezemisyjne źródła wytwórcze; elastyczny system przesyłowy i dystrybucyjny oraz technologie magazynowania energii i przesuwania konsumpcji.
Znacznie większe problemy stworzy transformacja takich sektorów, jak transport czy przemysł.
Pytanie: Rozwój magazynów energii przyspiesza – zarówno w gospodarstwach domowych, jak i na poziomie infrastruktury. Czy Twoim zdaniem mogą one odegrać kluczową rolę w bilansowaniu systemu i zwiększaniu bezpieczeństwa energetycznego kraju?
Odpowiedź: Nie jestem fanem stwierdzenia, że jakaś technologia odegra „kluczową rolę” w transformacji energetycznej, zapewnianiu bezpieczeństwa energetycznego czy bilansowaniu. Taka retoryka sprawia, że gubimy kompleksowy ogląd sytuacji – a tymczasem transformacja energetyczna to system. To nie jest tak, że jedno rozwiązanie pomoże nam przetransformować się w całości na gospodarkę bezemisyjną. Żeby ten proces przeszedł szybko, bezpiecznie i efektywnie, to musimy zaprzęgnąć do niego wszystkie dostępne i użyteczne narzędzia. Jednym z nich są właśnie magazyny energii: bardzo użyteczne zarówno na poziomie indywidualnym, jak i systemowym. Już teraz widać, że magazyny energii mogą znacząco wesprzeć np. transformację indywidualną, prowadzoną na poziomie gospodarstw domowych.
Zainteresowanie magazynami widać także po stronie przemysłu oraz dużych grup energetycznych, które już podejmują poważne działania w tym zakresie. Warto tu wskazać chociażby magazyn w Żarnowcu, który ma być największą taką jednostką w Europie.
Pytanie: Czy przeciętny odbiorca może dziś w ogóle „uciec" od globalnej geopolityki w swojej taryfie za prąd? Jakie mechanizmy pozwalają chronić się przed jej skutkami?
Odpowiedź: Coś takiego jest praktycznie niemożliwe w tym najbardziej ogólnym wymiarze.
Natomiast możemy próbować ograniczać część kosztów, tych najbliższych użytkownikowi końcowemu. Już teraz polski konsument energii elektrycznej może łatwo stać się prosumentem, co – np. w połączeniu z instalacją magazynową i przejściem na ceny dynamiczne – może ograniczyć rachunki za energię. Co więcej: niektórzy sprzedawcy wyręczają w tym odbiorców i dzięki kontraktowaniu energii ze źródeł odnawialnych oferują ceny niższe od ustalonych ustawowo stawek „mrożonych”.
Pytanie: W rozmowie na Twoim kanale „Elektryfikacja" z Grzegorzem Onichimowskim padło wiele trafnych argumentów za rozwojem elastycznych taryf i nowoczesnego modelu konsumpcji energii. Jak oceniasz gotowość polskiego rynku – i systemu – na taką transformację?
Odpowiedź: Polska gospodarka wręcz błaga o transformację energetyczną. Widać to na każdym jej poziomie. Przedsiębiorstwa uginają się pod ciężarem zawęglowienia i chcą z tym walczyć, z pomocą państwa lub nawet i bez niej. Niestety, kolejne rządy robią dużo, by utrzymywać patologiczną sytuację, w której krajowa gospodarka jest podporządkowana interesom nielicznej, 72-tysięcznej grupki – chodzi oczywiście o górników, a zwłaszcza: górniczych związkowców. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt tak długiego legislacyjnego blokowania rozwoju turbin wiatrowych na lądzie? Dla mnie to nic innego, jak pośrednie wsparcie dla węgla. Jak wyjaśnić jednoczesne przeznaczanie 9 mld złotych na dopłaty do nierentownych kopalń i jednoczesne nagłe wstrzymywanie naboru w ramach systemu Czyste Powietrze? To przecież marnotrawstwo pieniędzy i jednocześnie uderzenie w zaufanie społeczne w kwestii transformacji. Jak osądzić brak decyzji dotyczącej odłączenia aktywów węglowych od spółek energetycznych? Tego domagają się same przedsiębiorstwa, które mają problem np. z pozyskaniem finansowania dłużnego. To wszystko się zmienia, ale niestety: bardzo wolno. Potrzebujemy znacznie szybszego i przede wszystkim: konsekwentnie realizowanego modelu transformacji.
Pytanie: Coraz częściej mówi się o tym, że odbiorcy indywidualni – z fotowoltaiką, magazynem energii czy taryfą dynamiczną – przestają być biernymi konsumentami. Czy ich rola może realnie wpłynąć na funkcjonowanie krajowego systemu elektroenergetycznego?
Odpowiedź: Prosumenci już teraz wpływają na ten system. Ma to swoje plusy i minusy: z jednej strony, dzięki błyskawicznemu rozwojowi fotowoltaiki, który osiągnęliśmy dzięki programowi Mój Prąd, udało się nie tylko ograniczyć koszty energii, ale także usunąć zagrożenie letnich blackoutów czy stopni zasilania, które występowało w polskim systemie elektroenergetycznym jeszcze niedawno, bo przed dekadą. Jednakże z drugiej strony, widzimy konsekwencje tak dużych mocy zainstalowanych w źródle, które jest pogodozależne. System elektroenergetyczny ma problem z obsługą tego zasobu i konsekwencją jest np. przymusowe odłączanie prosumentów. Można ten problem rozwiązać na kilka sposób – np. przed downsizing instalacji, które są często przewymiarowane połączony z zachętami do stawiana magazynów energii.
Pytanie: Pojęcie to coraz częściej pojawia się w debacie publicznej. Czy widzisz ryzyko, że transformacja energetyczna może być prowadzona bardziej pod dyktando haseł niż realnych działań?
Odpowiedź: Transformacja energetyczna co do zasady jest procesem gospodarczym – ale bywa wykrzywiana przez polityków w jedną i drugą stronę. Niektórzy widzą w niej biurokratyczny wymysł oderwanych od rzeczywistości urzędników. Inni – drogę do całkowitej niezależności energetycznej, absolutnego bezpieczeństwa klimatycznego i gwałtownego obniżenia cen energii. Jedni i drudzy się mylą.
Ale nie jest tak, że wszystko w tym zakresie będzie łatwe i proste. Co więcej: niektórzy gracze chcą wykorzystać ten proces stricte do swoich celów. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż przedstawialiby to politycy, dlatego warto sięgać głębiej niż tylko do ich sloganów.
Pytanie: Jak wyglądałby Twój optymistyczny, ale realny scenariusz dla polskiej energetyki za 10 lat? Jakie technologie i modele konsumpcji będą dominować?
To, jak będzie wyglądał procentowy miks energetyczny polskiego systemu elektroenergetycznego w 2035 r. nie jest dla mnie istotne – ważne, by ten system był jak najmniej emisyjny, a przy tym bezpieczny. Nie stać nas na dalsze tkwienie w zawęglowionej gospodarce, bo emisja to koszt, a Polska jest najbardziej dociążonym krajem UE w tym zakresie. Musimy zrozumieć, że transformacja naprawdę może się opłacać – wystarczy tylko dobrze przygotować jej ramy i konsekwentnie je wdrażać.
Jakubie, dziękujemy za wnikliwą i merytoryczną rozmowę – podzielenie się wiedzą, ale też za nieoczywiste spojrzenie na wyzwania stojące przed polską energetyką.
Jakub Wiech: Ja także dziękuję za zaproszenie do rozmowy. To dziś bardzo ważne, by o transformacji energetycznej mówić nie tylko językiem wielkich inwestycji, ale też spoglądać na nią z perspektywy odbiorcy, rynku i realnych potrzeb całej gospodarki.